PBF
Ignatio Valasco Larrain - Wersja do druku

+- PBF (https://pbf.pinkbeandev.com)
+-- Dział: Mortis (https://pbf.pinkbeandev.com/forumdisplay.php?fid=7)
+--- Dział: Postacie (https://pbf.pinkbeandev.com/forumdisplay.php?fid=10)
+---- Dział: Karty Postaci (https://pbf.pinkbeandev.com/forumdisplay.php?fid=16)
+----- Dział: Dorośli (https://pbf.pinkbeandev.com/forumdisplay.php?fid=19)
+----- Wątek: Ignatio Valasco Larrain (/showthread.php?tid=26)



Ignatio Valasco Larrain - Inigo Larrain - 14-08-2022

Dane podstawowe

Imię: Ignatio Velasco "Inigo"
Nazwisko: Larrain
Czystość krwi: Mieszana (ojciec czarodziej mugolskiego pochodzenia, matka mieszanej krwi czarodziejka)
Status majątkowy: Czarodziejski
Stan cywilny: Żonaty, Cecille Beaufort-Larrain
Nazwiska rodziców: Frantzisko Larrain, Lorei Montoya-Larrain
Data urodzenia: 29 listopada 1888
Wizerunek: Jeffrey Dean Morgan
Ukończona szkoła: Akademia Magii Beauxbatons
Miejsce pracy: Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, Szkocja
Posada: Szkolna pomoc medyczna
Różdżka: Włos z głowy wili, świerk srebrny, 12 1/2 cala, elastyczna. Bardzo jasne drewno, wyglądające jak poprzetykane cieniutkimi, białymi nitkami ułożonymi wzdłuż różdżki; posiada ledwie zauważalny wzór runiczny wyżłobiony przy uchwycie; jest to druga różdżka, jaką Larrain posiadał w swojej magicznej karierze i została zrobiona na zamówienie po tym jak pierwsza "przypadkiem" się złamała.
Bogin: Zapłakane twarze ukochanych córek .
Ain Eingarp: On w towarzystwie roześmianej Cecille, bawiący duże ilości faktycznych, jak i przybranych wnuków.
Zapach amortencji: Morska bryza, gryzący zapach alkoholu, siano.

Wygląd postaci:
Za młodu Inigo robił zdecydowanie lepsze wrażenie niż dzisiaj: dobrze zbudowany Bask z dłuższymi, czarnymi jak noc włosami związanymi na karku, ciemnymi oczyma spoglądającymi na świat z pewną dozą melancholii i uśmiechem, od którego niejednej pannie z Beauxbatons miękły kolana. Chociaż mijające lata i związane z nimi kolejne nawarstwiające się zmartwienia odcisnęły swój ślad na wizerunku Larraina, wciąż jeszcze nie zdołały całkiem pozbawić go pewnego uroku, który w sobie nosi.
Dziś wciąż stosunkowo wysoki, postawny mężczyzna, tyle tylko, że w średnim wieku. Definitywnie bliżej mu do pięćdziesiątki niż dwudziestki, co da się zauważyć choćby po zmarszczkach, które zdobią jego zwykle pogodne oblicze, głównie wokół ust i na czole. Włosy nosi przycięte dużo krócej niż za czasów szkolnych, niegdyś kruczoczarne, obecnie z roku na rok dojrzeć w nich można coraz więcej pasm siwizny. Odkąd się ożenił, bardzo rzadko goli się na gładko, a jego zarost już dawno poddał się presji czasu, więcej w nim więc szarości niż czerni, ale mężczyzna wcale się tym nie przejmuje. Bystro przyglądające się światu oczy przesłania często szkłami okularów - z wiekiem coraz bardziej psuje mu się wzrok i niewiele da się na to poradzić. Wybierając dla siebie stroje, Inigo nigdy nie przywiązywał szczególnej wagi do tego, by wyglądać modnie, czy silić się na jakiś wyszukany "profesjonalizm", zamiast tego woli skupić się na praktyczności i tym, co istotne, czyli swojej pracy. Na wierzchniej części lewej dłoni ma szeroką, białą bliznę ciągnącą się od kciuka aż po nadgarstek - pamiątkę po dawno minionych czasach, za którymi zdarza mu się tęsknie westchnąć. Od lat uparcie nosi bransoletkę z drewnianych koralików, zrobioną przez jedną z jego córek na zajęciach plastycznych w pierwszej klasie. Nie rozstaje się również z wiecznie widoczną na jego palcu obrączką, chociaż szczerze mówiąc bardziej przywiązany jest do swojej różdżki, która na swój sposób stanowi dla niego namiastkę obecności zmarłej ukochanej.


Informacje biograficzne

1. Jaka atmosfera panowała w domu rodzinnym twojej postaci i jak to na nią wpłynęło? W jakim otoczeniu dorastała?


Rodzina Ignacego nie należała do najbogatszych, ale nigdy im to nie przeszkadzało. Ojciec, czarodziej pochodzący z mugolskiej rodziny o rolniczych tradycjach, zawsze był trochę surowy i poważny, w gruncie rzeczy jednak zadowolony tak ze starszej córki, jak i syna. Większość wspomnień Larraina z tego okresu jest pozytywna, wiąże się z rodzinną fermą i zabawami nad morzem.

2. Jak spędziła lata szkolne? Miała wielu przyjaciół, skupiała się na nauce, dokuczała innym uczniom, była ulubieńcem jakiegoś profesora?


Uczęszczał do francuskiej szkoły Beauxbatons i choć z początku miał pewne problemy z przystosowaniem się do nowego klimatu, jego dryg do języków obcych i łatwość w nawiązywaniu przyjaźni szybko zaskarbiły sobie uznanie innych dzieciaków. Szczególnie przepadał za zajęciami z zielarstwa i tymi artystycznymi, głównie rzeźbą. Miał swoją grupkę oddanych przyjaciół, poza tym był raczej lubiany tak przez innych uczniów, jak i nauczycieli. Szczególnie chwaliła go profesor eliksirów umacniając w przekonaniu, jakoby powinien kontynuować karierę medyczną po szkole.

3. Czy jest rozpoznawalna w jakichś kręgach? Zrobiła coś, by zaskarbić sobie szacunek lub strach innych?


Wiele lat pracował w szpitalu magicznym w Paryżu, a później kolejnych kilka u Świętego Munga na wydziale zakażeń roślinnych i eliksiralnych, zanim przeniósł się do Hogwartu w ramach pomocy medycznej. Wiele osób pracujących we wspomnianych placówkach nadal go pamięta i wypowiada się o nim pochlebnie twierdząc, jakoby był człowiekiem szalenie zaangażowanym w to co robi i niechętnie biorącym wolne z jakiejkolwiek okazji.

4. Jakie były zdarzenia, które wykreowały jej charakter, zdefiniowały styl życia? Jest tradycjonalistą czy płynie z prądem nowości?


Największy wpływ na życie Ignacego miało prawdopodobnie poznanie za czasów szkolnych jego przyszłej żony i matki dwóch jego córek - wili Marcelline. Kolejnym, zgoła tragicznym, punktem zwrotnym w jego życiu była śmierć kobiety, po której nigdy do końca się nie otrząsnął.

5. Twoja postać jest zwolennikiem Skorowidzu Czystości Krwi, staje murem za mugolami, czy pozostaje neutralna? Osadź ją w aktualnej sytuacji politycznej.


Daleko mu do jakiejkolwiek formy rasizmu - sam uważa się za pełnoprawnego czarodzieja, chociaż jego ojciec był mugolakiem. Ożenił się z wilą, a status krwi nigdy szczególnie go nie zajmował, nie do końca rozumie więc o co cały ten hałas.



- Tato..? Tato, gdzie jest mama? - duże, okrągłe oczy młodszej z córek wpatrzone w niego z niepokojem, który pobrzmiewał również w wysokim, dziecięcym głosie sprawiały, że z każdą chwilą czuł coraz bardziej dotkliwy ból w okolicach klatki piersiowej. Niesamowite - jeszcze kilka chwil temu sądził, że jego serca nie da się połamać na jeszcze drobniejsze kawałki, że przez ostatnie dni wykorzystał już wszystkie emocje, jakimi dysponował. A jednak. Wystarczyło, że spojrzał na córki, na ich wystraszone, pełne niezrozumienia, niewinne buzie i wszystko wróciło do niego z podwójną siłą. Nie mówiąc nic, zagarnął je obie do siebie i przytulił ciasno, z trudem przełykając ślinę. Nie chciał ich martwić, przecież były jeszcze takie małe, nie rozumiały za dużo i z całą pewnością nie zasługiwały na to, co się wydarzyło. I ona też nie zasługiwała. Ludzie widzieli w niej tylko zewnętrzne piękno, śliczną buzię, której nie dało się odmówić wili,  ale dla niego zawsze znaczyła o wiele więcej. Niesamowita kobieta, silna i gwałtowna jak letnia burza, która w jednej chwili potrafi rozjaśniać niebo błyskawicami rozbijającymi drzewa i palącymi całe budynki do cna, by w następnej wyciągnąć człowieka ze śmiechem na zewnątrz, zmuszając do tańczenia z nią w strugach ciepłego deszczu lejącego się za koszulę. Kochał ją jak wariat od dnia, w którym w piątej klasie podeszła do niego po zajęciach z rzeźbiarstwa - mała, z zadartym nosem, podskakującymi przy każdym kroku blond warkoczami i miną wojowniczo nastawionego kociątka. Pomyliła go wtedy z jakimś chłopakiem, który dokuczał jej koleżance, w furii złamała jego nieszczęsną różdżkę i koniec końców trafili oboje na trwający kilka bitych tygodni szlaban. Później wspomnienie to przez lata przywoływało uśmiech na jego twarzy, dziś jednak zadawało jedynie dodatkowy ból. Była dla niego całym życiem, a teraz, kiedy jej zabrakło, czuł się tak pusty i samotny jak jeszcze nigdy. Na samą myśl o tym, że więcej nie spojrzy w jej jasne, roześmiane oczy, sam miał ochotę umrzeć. Ale nie mógł. Wciąż miał przecież te dwa małe skarby, które tak ufnie tuliły się do niego wierząc, że obroni je przed całym złem tego świata, choćby i w pojedynkę. Nie mógł ich zawieść. Wystarczyło z nawiązką, że zawiódł już ją, swoją ukochaną żonę, pozwalając jakiejś idiotycznej chorobie ot tak ukraść ją dla siebie. Nie zamierzał więcej popełnić takiego błędu. Nigdy więcej.
- Kocham was najbardziej na świecie. - szepnął tylko, ledwie dosłyszalnie. Cokolwiek się nie wydarzy, zawsze będą razem - tak zadecydował i nie było już odwrotu. Choćby świat miałby zapaść się w sobie, nikt nie skrzywdzi jego dziewczynek, nawet gdyby on sam miał wypełznąć z grobu, żeby tego dopilnować.