Siostra Joy uśmiechnęła się w stronę Lance’a, gdy ten zadał pytanie. Być może nawet wyjaśniłaby mu, że intrygujący kolor Pokemona wcale nie był związany z jego płcią, gdyby tylko wiedziała, że takie właśnie myśli chodziły mu po głowie.
— Jak najbardziej. Myśle, że znajoma twarz z pewnością pomoże maleństwu dojść do siebie. Pamiętajcie tylko, żeby nie robić za dużo hałasu. — Po tych słowach zaprowadziła ich do pomieszczenia, w którym w małym inkubatorze leżał uratowany przez nich Zubat. Pokemon spał, dając znał życia jedynie poruszająca się rytmicznie klatka piersiowa świadcząca o tym, że oddychał. W wielu miejscach na jego ciele znaleźć można było plastry i bandaże, ale przynajmniej nie wyglądało to już tak źle jak pootwierane rany, z którymi go znaleźli.
I wanna be… [Lance w poszukiwaniu uznania]