Ich dom nie był duży, ale z całą pewnością większy niż składzik na leki w skrzydle szpitalnym Hogwartu, gdzie Ignacy praktycznie mieszkał przez kilka ostatnich lat. Żadne z nich - ani on, ani Cecille - nie było przyzwyczajone do szczególnych luksusów, jeśli o kwestie mieszkaniowe chodziło i to akurat zdecydowanie lepiej. Przynajmniej nikt nie cierpiał na niedobór miejsca, ani nie gubił się w niekończącym się labiryncie pokoi... No, poza Larrainem spacerującym czasem po zamku, ale to akurat zupełnie inna kwestia.
- Prawie. Tylko jedna skręcona kostka. - odparł, momentalnie rozpogadzając się i przywołując na brodatą mordę uśmiech, kiedy dostrzegł w półcieniu pomieszczenia żonę.
- Naprawdę liczę, że do końca roku Layton znajdzie jakąś nową pielęgniarkę, bo tak się nie da pracować. - dodał, wyciągając nie do końca wyschnięte łapy w kierunku Cecille, by objąć ją i przy okazji ucałować na powitanie.
- Jak tobie minął dzień?
- Prawie. Tylko jedna skręcona kostka. - odparł, momentalnie rozpogadzając się i przywołując na brodatą mordę uśmiech, kiedy dostrzegł w półcieniu pomieszczenia żonę.
- Naprawdę liczę, że do końca roku Layton znajdzie jakąś nową pielęgniarkę, bo tak się nie da pracować. - dodał, wyciągając nie do końca wyschnięte łapy w kierunku Cecille, by objąć ją i przy okazji ucałować na powitanie.
- Jak tobie minął dzień?
Domowe pielesze | Cecille & Inigo
