[data]Sobota, 31 lipca 1939[/data][godzina]godziny poranne[/godzina]
Ignacy był na nogach w zasadzie od świtu. Pierwszy kogut zapiał, a on poderwał się z łóżka, cmoknął śpiącą Cecille w czoło i ruszył do roboty. Ślub i wesele, które miały się tego dnia odbyć, przygotowywano w domu Larrainów już od jakiegoś czasu, nie znaczyło to jednak, że wszystko było już gotowe - wręcz przeciwnie! Nie wspominając o zwykłych pracach, które trzeba było wykonać w obejściu każdego dnia. Zwykle tego typu sprawami zajmował się mieszkający w domu parobek, który pomagał państwu Larrain, odkąd ci zrobili się zbyt starzy, by pilnować wszystkiego samodzielnie. Samym domem pomagała opiekować się kuzynka Isabella, która wprowadziła się do pani Larrain po śmierci jej męża - Inigo zawsze ją lubił, a pamiętał jeszcze czasy, kiedy ledwo wyrastała ponad stół.
Około ósmej wyrodny syn Larrainów był już mniej więcej gotowy do tego, by wziąć się za poważne przygotowania do wesela. Jego matka i kuzynka, a także siostra, która przyjechała na tą okazję do San Sebastian, miały zająć się Cecille, jego zaś czekały ostatnie przymiarki garnituru, jakieś decyzje organizacyjne...
Było tego mnóstwo. Więcej, niż pamiętał z pierwszego razu. A może to po prostu to on był już starszy i miał za mało siły? Ostatecznie skapitulował i postanowił uciec przed całym tym chaosem choć na kilka chwil, dla złapania oddechu. Wciąż ubrany w ślubny garnitur, choć z koszulą rozpiętą pod szyją, wymknął się na boczny balkon, by zapalić papierosa. Gdzieś w oddali wciąż słyszał stłumione głosy członków rodziny i Merlin wiedział kogo jeszcze, ale w tym konkretnym momencie nic a nic go to nie obchodziło.
Ignacy był na nogach w zasadzie od świtu. Pierwszy kogut zapiał, a on poderwał się z łóżka, cmoknął śpiącą Cecille w czoło i ruszył do roboty. Ślub i wesele, które miały się tego dnia odbyć, przygotowywano w domu Larrainów już od jakiegoś czasu, nie znaczyło to jednak, że wszystko było już gotowe - wręcz przeciwnie! Nie wspominając o zwykłych pracach, które trzeba było wykonać w obejściu każdego dnia. Zwykle tego typu sprawami zajmował się mieszkający w domu parobek, który pomagał państwu Larrain, odkąd ci zrobili się zbyt starzy, by pilnować wszystkiego samodzielnie. Samym domem pomagała opiekować się kuzynka Isabella, która wprowadziła się do pani Larrain po śmierci jej męża - Inigo zawsze ją lubił, a pamiętał jeszcze czasy, kiedy ledwo wyrastała ponad stół.
Około ósmej wyrodny syn Larrainów był już mniej więcej gotowy do tego, by wziąć się za poważne przygotowania do wesela. Jego matka i kuzynka, a także siostra, która przyjechała na tą okazję do San Sebastian, miały zająć się Cecille, jego zaś czekały ostatnie przymiarki garnituru, jakieś decyzje organizacyjne...
Było tego mnóstwo. Więcej, niż pamiętał z pierwszego razu. A może to po prostu to on był już starszy i miał za mało siły? Ostatecznie skapitulował i postanowił uciec przed całym tym chaosem choć na kilka chwil, dla złapania oddechu. Wciąż ubrany w ślubny garnitur, choć z koszulą rozpiętą pod szyją, wymknął się na boczny balkon, by zapalić papierosa. Gdzieś w oddali wciąż słyszał stłumione głosy członków rodziny i Merlin wiedział kogo jeszcze, ale w tym konkretnym momencie nic a nic go to nie obchodziło.
Ślub | Cecille & Inigo