Ignacy, wręcz przeciwnie, należał do osób szalenie obowiązkowych i stających naprzeciw swoich zobowiązań z uniesioną głową oraz gotowością do działania. Młodo się ożenił, wychował praktycznie sam dwie córki, a w międzyczasie jeszcze został szanowanym uzdrowicielem. Życie rodzinne zawsze uważał za niedościgniony ideał, z którego brakiem w swoim przypadku musiał się po prostu pogodzić. Kto mógł wiedzieć, że teraz, na starość, dostanie w tym jeszcze jedną szansę?
- To chyba taki urok wesel. Najpierw człowiek jest przytłoczony i wystraszony, a później wypija tyle, że mało co pamięta. - odparł, tylko po części żartując. Bo czy taka nie była prawda, mimo wszystko?
- Touché. - dodał, teraz już całkiem rozbawiony, chwilę później, zabierając łapę od oczu, by drugą objąć ją w pasie i przyciągnąć jeszcze trochę bliżej siebie. Czy sukienkę pogniecie? Może. Kto by się przejmował?
- Skoro mogę patrzeć, to pięknie wyglądasz.
- To chyba taki urok wesel. Najpierw człowiek jest przytłoczony i wystraszony, a później wypija tyle, że mało co pamięta. - odparł, tylko po części żartując. Bo czy taka nie była prawda, mimo wszystko?
- Touché. - dodał, teraz już całkiem rozbawiony, chwilę później, zabierając łapę od oczu, by drugą objąć ją w pasie i przyciągnąć jeszcze trochę bliżej siebie. Czy sukienkę pogniecie? Może. Kto by się przejmował?
- Skoro mogę patrzeć, to pięknie wyglądasz.
Ślub | Cecille & Inigo