Z całą pewnością nie spodziewał się, że już z samego rana zobaczy w drzwiach sali szpitalnej Kaylin. Pani Fawley nie należała raczej do tych kruchych istotek, które często wpadały po lek na to, czy na tamto. To znaczy: była mała i krucha, ale Ignacemu wydawało się, że lubiła udawać, że wcale taka nie jest... A może po prostu zapominała o własnych problemach, kto wie?
Tak, czy inaczej, zdziwiło go szczerze, kiedy zauważył ją wchodzącą do skrzydła.
- Nie, skądże. Zapraszam! - gestem wskazał jej jedno z posłań. Wyglądała dość blado. Zmarszczył lekko brwi, przyglądając się jej uważniej.
- Źle się dziś czujemy? Co takiego się dzieje, hm? - zagadnął. Dzień jak co dzień, w Hogwarcie zawsze była przynajmniej jedna osoba, której coś zaszkodziło poprzedniego dnia.
Tak, czy inaczej, zdziwiło go szczerze, kiedy zauważył ją wchodzącą do skrzydła.
- Nie, skądże. Zapraszam! - gestem wskazał jej jedno z posłań. Wyglądała dość blado. Zmarszczył lekko brwi, przyglądając się jej uważniej.
- Źle się dziś czujemy? Co takiego się dzieje, hm? - zagadnął. Dzień jak co dzień, w Hogwarcie zawsze była przynajmniej jedna osoba, której coś zaszkodziło poprzedniego dnia.
Im nas więcej tym weselej | Kaylin & Inigo