Kaylin, prawdę mówiąc, nie do końca rozumiała ten cały zachwyt nad dziećmi. Ona sama nie uważała swojej córki za jakiś cud świata i nie sądziła, by jej obecność wynagradzała wszystkie poświęcenia i problemy, jakie mieli z jej powodu. Czy znaczyło to, że była złą matką? Że nie kochała Kitty? Cóż – kochała ją na swój sposób. Trochę tak, jak kochała Artemisa czy resztę ich (dość sporej) zwierzęcej ferajny. Zdecydowanie jednak nie miała takiego samego podejścia do sprawy, co Larrain.
— Czasem sobie myślę, że może lepiej ich nie mieć. — Powiedziała, całkiem szczerze chociaż jakaś część jej zdawała sobie sprawę z tego, jak nieodpowiednie były to słowa. W dodatku wypowiedziane przez kobietę, o zgrozo!
— Chciałabym móc dotrwać w pracy chociaż do końca roku szkolnego, więc faktycznie lepiej żeby żadnych powikłań nie było. — Zamilkła na chwilę i odrobinę pobladła. Widać było, że nie chciała w ogóle myśleć o konfrontacji z dyrektorem.
— Jeszcze nie. Trochę boję się, że stracę przez to miejsca na stażu. Już i tak dość jasno dano mi do zrozumienia w zeszłym roku, że nie mam szans na zostanie pełnoprawnym nauczycielem.
Im nas więcej tym weselej | Kaylin & Inigo
