Istniało prawdopodobieństwo, że w pewnym momencie podróży będą musieli improwizować. Lepiej było być przygotowanym, prawda? Nie do końca było pewne, czy wabienie dzikich Pokemonów na kolorowe piłki do aportowania miało jakiekolwiek szanse powodzenia, ale póki nie spróbują to się nie przekonają! Z resztą, wciąż istniała nadzieja na to, że jednak takie poświęcenia nie będą wcale potrzebne.
— Oczywiście, tylko dlatego. — Dziewczyna parsknęła, nie mając zamiaru wchodzić głębiej w tę ich słowną przepychankę. lance nie wiedział dużo na temat pokazów – praktycznie wcale, jakby spojrzeć na to całkowicie obiektywnie. Reina nie wydawała się być tym zaskoczona, pochodził z rodziny, która raczej nie interesowała się takimi rzeczami. W przeciwieństwie do niej.
— Starzy ludzie są niereformowalni, wolę skupić się na kształtowaniu twojego świeżego, nie zmąconego chorą męskością umysłu. — Zaśmiała się tylko, wychodząc do Pokemonów, które czekały na nich tam, gdzie je zostawili.
— To co? Czas na przygodę?
I wanna be… [Lance w poszukiwaniu uznania]