Wyglądało na to, że przymus skrócenia przygody tak szybko sprawił, że Lance zmienił swoje zdanie na temat wyprawy w ogóle. A może nie tyle zmienił, co zwyczajnie do niego dotarło, że przez cały ten czas właśnie tego chciał? Cóż, niezależnie od powodów, rezultat był ten sam – nim jeszcze zdążyli porządnie rozwinąć skrzydła, musieli wrócić do miasta i przeczekać. Z jednej strony mogli zostawić Zubata w rękach pielęgniarek i doktorów, ale jakoś żadne z nich nie zaproponowało tej opcji. Mimo wszystko dobro poszkodowanego stworzenia było dla nich ważniejsze niż ruszenie w świat.
— Całkiem pusta? — Dziewczyna wydawała się być tym faktem również zaskoczona, a gdy usłyszała resztę historii... Cóż, nie wyglądała na szczęśliwą. Ewidentnie martwiła się losem dzikich Pokemonów.
— Mam nadzieję, że policja odnajdzie odpowiedzianych. — Powiedziała pochmurnie, wtulając twarz w grzywę swojej Ponyty.
I wanna be… [Lance w poszukiwaniu uznania]