Subject İnformation
Author Irysek Replies 105
Share Views 1
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
IrysekI wanna be… [Lance w poszukiwaniu uznania]
#51

Całe szczęście, że Lance nie planował zastępować Dreepy’ego żadnym innym Pokemonem. Dzięki temu można było obyć się bez łamania serca małego, bezbronnego duszka. To zawsze dobrze świadczyło o trenerach, jeżeli mieli na pierwszym miejscu dobro swoich (i nie tylko) Pokemonow. Lance mógł być nieszczególnie przyjemny dla ludzi, ale co jak co, Pokemony szanował.

Zubat przez chwilę jeszcze trzepał zdenerwowany skrzydełkami, ostatecznie jednal pozwolił się pogłaskać. Z początku wyglądało na to, że nie zrozumiał pytania jakie zostało mu zadane. Jakby nie wiedział, czego ten nowo poznany człowiek mógł od niego chcieć. Może to kwestia tego, że nigdy wcześniej nie wpadł na ludzi? Wyglądał na dość młodego, z pewnością żył w jaskini – istniała szansa, że Reina i Lance byli pierwszymi przedstawicielami ludzkiej rasy na jakie biedaczysko trafiło.

Na całe szczęście do całej rozmowy wtrącił się w tym momencie Dreepy, wyciągając się bardziej w stronę nietoperza i dotykając go w końcu swoim noskiem. Wypowiedział kilka cichych słówek, które tylko dla niego (i jak się okazało Zubata) były zrozumiałe. Nietoperz odsunął sie trochę, zatrzepotała skrzydełkami a potem niepewnie ruszył w stronę, z której wcześniej przybył. W tym momencie Lance mógł zauważyć, że nigdzie w okolicy nie było ani Reiny ani Ponyty.

Odpowiedz
#52
W sumie trochę przykra sytuacja - wylecieć z jaskini, w której się wychowało i od razu dostać piłką jakiegoś trenera w paszczę. Czy Lance powinien źle się z tym czuć? Po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że pomyśli nad tym, kiedy zorientują się już w sytuacji i sprawdzą, co takiego zdenerwowało małego Zubata. Kto wie, może jego rodzina była w niebezpieczeństwie i dlatego latał taki wystraszony po okolicy w środku dnia?
Na całe szczęście Dreepy wtrącił się do rozmowy, bo ta nie szła im za dobrze. Zubat postanowił ruszyć w stronę, z której przyleciał i Lance chciał już za nim podążyć, kiedy dotarło do niego, że Reina i jej Ponyta rozpłynęły się nagle w powietrzu!
- Reina? Ej, Reina! - zawołał do dziewczyny, zdezorientowany i trochę zirytowany. To nie pora chować się po krzakach!
- Chodź, sprawdzimy co się tam dzieje! - krzyknął jeszcze, po czym spojrzał na swojego ducha.
- Widziałeś je gdzieś? - spytał, licząc na to, że tamten był bardziej spostrzegawczy niż on. Powoli ruszył też kilka kroków za Zubatem, nie chcąc zostawiać go samego sobie.
Odpowiedz
#53

Wołanie Reiny nie przyniosło oczekiwanego skutku. Dziewczyny ani jej Pokemona nie było ani widać ani słychać. Wątpliwe jednak było, by coś im się stało – nie było słychać żadnych hałasów a kto jak kto, Reina z pewnością nie dałaby się skrzywdzić w ciszy.

— Dreeee… Dreeeepy! — Pokemon odpowiedział dość jasno dając do zrozumienia tonem, że wiedział tyle samo, co Lance. A że było to praktycznie nic? Cóż, nic nie dało się z tym zrobić.

Ostatecznie więc cała ekspedycja ruszyła śladem Zubata, który kierował się wgłąb lasu. Kilka minut później, po przetarciu się przez pierwsza warstwę krzaków i zarośli Lance dotarł do miejsca, które z pewnością było domem Zubata. Wejście do dużej jaskini stało przed nim otworem – szybko jednak dostrzegli coś innego, co zwróciło ich uwagę. Na ziemi przed wejściem klęczała Reina próbując coś podnieść a Ponyta pochylała się nad tym zainteresowana.

Odpowiedz
#54
No i gdzie ona polazła, co? Pewnie szukać kolejnych Zubatów do schwytania! Ech, skaranie z tą dziewuchą. Lance potrząsnął głową z niezadowoleniem, głębiej wciskając przy tym okulary na nos. Skoro oddaliła się sama, nic im nie mówiąc, to niech szuka drogi z powrotem też sama, o!
On tym czasem podążył w ślad za Zubatem, rozglądając się podejrzliwie wokoło. Skakanie po leśnych ostępach nie było tym, o czym marzył, ale mimo to starał się jak mógł, by dotrzymać kroku latającemu Pokemonowi. Dokąd go prowadził? Ach, no tak, do jaskini, oczywiście. Do jaskini, przed którą siedziała sobie w najlepsze Reina! Chłopak momentalnie ruszył w jej stronę, strosząc się przy tym wyraźnie.
- Mogłaś chociaż dać znać, że idziesz gdzieś w krzaki! - fuknął na nią z wyrzutem, zaglądając jej przez ramię jednocześnie. Co takiego wygrzebała tam z błocka?
Odpowiedz
#55

Podążanie za Zubatem doprowadziło ich nie tylko do jaskini, ale i Reiny. Dziewczyna kucała przy ziemi, a Ponyta zaglądała jej przez ramię. To właśnie Pokemon zareagował pierwszy na pojawienie się Lance'a i jego gromadki, tupiąc w podłoże i rżąc cicho. Właścicielka Ponyty odwróciła się po chwili w stronę przyjaciela – jej twarz wyglądała na bardziej bladą niż zwykle, a w oczach widać było niepewność.

— Coś złego musiało się tutaj wydarzyć, Lance. Patrz. — Dziewczyna wskazała na leżącego na ziemi nieprzytomnego Pokemona. Był to Zubat – a przynajmniej tak im się wydawało. Kształtem i rozmiarem przypominał tego, którego Lance złapał kilka chwil temu, jednak kolory miał zupełnie inne.

— Mam w plecaku zestawy do opatrunków, ale nie jestem pewna, czy to wystarczające. Jest trochę poharatany, ale chyba nadal oddycha.


[Obrazek: zubat-f.png]
Odpowiedz
#56
Chłopak zajrzał Reinie przez ramię, ujrzał nieprzytomnego Pokemona, a włoski na karku momentalnie stanęły mu dęba ze zdenerwowania. Co mogło się stać temu biednemu zwierzakowi? Cokolwiek to było, na pewno nie było niczym dobrym. Trzeba mu było jakoś pomóc!
- Może podanie mu potiona pomoże chociaż trochę? - zasugerował, od razu kucając obok niej i zaczynając gorączkowo przegrzebywać swój bagaż. Gdzieś tu musiały być... Są, oczywiście! Wykopał jeden z potionów i szybko popsikał rany Zubata o dziwnym odcieniu.
Liczył na to, że roztwór leczący chociaż trochę poprawi stan nietoperza, a później...
- Powinniśmy go zabrać do PokeCenter. - oznajmił. Tam zajęliby się nim dużo lepiej, a Pokemon przecież wyraźnie potrzebował porządnej, medycznej opieki!
- Możemy zawinąć go w mój sweter. - zaproponował, wyciągając rzeczoną część ubioru z torby, gdzie wcisnął ją poprzedniego dnia, pakując się na wyprawę.
Odpowiedz
#57

Poszkodowany Pokemon cały czas leżał nieruchomo na ziemi, a złapany przez Lance'a Zubat latał nerwowo wokół niego, jakby próbując desperacko w jakikolwiek sposób pomóc. Sęk w tym, że poza sprowadzeniem ludzi nie za bardzo mógł zrobić cokolwiek innego. Popsikanie ran było zdecydowanie dobrym pomysłem – najpierw roztwór zaczął buzować a potem rany zdawały się wyglądać na mniej zaczerwienione. Niestety, nadal tam były co znaczyło, że musiały być poważniejsze niż takie otrzymane w przyjacielskim starciu.

— Hammerlocke nie jest daleko, powinniśmy dotrzeć tam w miarę szybko. Zastanawiam się tylko, czy nie powinniśmy sprawdzić, czy to jedyny poszkodowany Pokemon. — Powiedziała Reina odbierając od Lance'a jego sweter, owijając nim Zubata i podnosząc się z ziemi.

Odpowiedz
#58
Niestety, Zubaty nie były najlepsze w leczeniu poszkodowanych. Potion, którego użył Lance, też zdawał się nie pomóc zbyt wiele, ale można było mieć nadzieję, że choć trochę ustabilizuje stan rannego Pokemona i dzięki temu zdążą donieść go do najbliższego PokeCenter.
Chłopak bez żalu oddał swój sweter na bardziej szczytny cel, chociaż w głębi duszy czuł, że los jeszcze mu ten dobry uczynek wypomni, kiedy tylko zrobi się odrobinę chłodniej. No cóż, bywa. Teraz w ogóle się nad tym nie zastanawiał, zajęty budowaniem jakiegoś w miarę sensownego planu na poczekaniu.
- Lepiej nie ryzykować z czekaniem. Zabierz go do Hammerlocke i wyślij z powrotem kogoś, kto mógłby w razie co pomóc z większą ilością rannych Pokemonów. Ja w tym czasie sprawdzę jaskinię. - oznajmił, podnosząc się z zaciętym wyrazem twarzy.
- Dreepy, Zubat, pójdziecie ze mną? - zwrócił się do swoich towarzyszy, najwyraźniej uznając ich zgodę za istotniejszą od tej Reiny.
Odpowiedz
#59

Niektóre Pokemony znały się na uzdrawianiu. Niestety, ani Zubat ani Dreepy nie byli w stanie pomóc. Sprawa jednak wyglądała zupełnie inaczej w przypadku galariańskich Ponyt, o czym zarówno Lance jak i Reina zdawali się w tej chwili nie pamiętać. Była to prawdopodobnie wina stresu i paniki, ale nie dało się nie zauważyć, że żadne z nich nie wpadło na pomysł skorzystania z pomocy Pokemona dziewczyny.

Gdy Reina się podniosła, ściskając opiekuńsko nieprzytomnego Zubata, Ponyta zakręciła się przy niej zainteresowana. Od samego początku zaglądała jej przez ramię, nie mając jednak dostępu do pokrzywdzonego stworzenia. Dopiero, gdy jej właścicielka prowadziła szybką wymianę zdań ze swoim towarzyszem, Ponyta pochyliła się w stronę zawiniątka i potarła je swoim rogiem.

— W porządku. Tylko nie wpakuj się w żadne kłopoty beze mnie. — Powiedziała dziewczyna, gdy nagle zorientowała się, że Pokemon znajdujący się w jej ramionach zamachał skrzydełkiem. Było to bardzo delikatne, słabe machnięcie i wyglądało na to, że stworzenie i tak będzie potrzebowało pomocy specjalistów z PokeCenter, ale hej... przynajmniej w końcu dawało jakieś znaki życia.

— Dreeepy! — Pokemon wykrzyknął pewien siebie, gotowy do tego, żeby podążyć wgłęb ciemnej jaskini. Zubat zatrzepotał niepewnie skrzydełkami, spoglądając za odchodzącą w stronę Hammerlocke Reiną, ostatecznie jednak decydując się podążyć z Lancem do środka. Z początku nic nie wydawało się niezwykłe – ciemno, zimno i ciężko było w ogóle chodzić bez wpadania na rozrzucone wszędzie kamienie. Pod tym względem Zubat miał dużą przewagę zarówno nad Lancem jak i Dreepym. W końcu jednak dotarli do szerszej części, co dało się wywnioskować po większym echu przy stawianiu kroków w ciemności. Chociaż oczy przyzwyczaiły się już do braku światła, Lance nie był w stanie dostrzec więcej niż ledwo zarysowanych kształtów pomieszczenia.

Odpowiedz
#60
Lance ledwo co zdołał zapamiętać umiejętności własnych Pokemonów, których miał całe dwa na chwilę obecną, nic więc dziwnego, że zdolności uzdrowicielskie Ponyty całkowicie wyleciały mu z głowy. Poza tym jeśli ktoś powinien był tam pamiętać o tego typu kwestiach, to Reina! W końcu miała Ponytę nie od wczoraj, prawda?
- Lepiej ty uważaj, żeby nie wpakować się w jakieś kłopoty beze mnie! - odciął się dziewczynie pewnie, chociaż tak po prawdzie to trochę włosy jeżyły mu się na myśl o zagłębianie się w odmęty jaskini. Jak głęboka mogła być? W tej chwili jedynie dobro Zubatów z okolicy pchało go na przód, powstrzymując przed całkowitym zignorowaniem sprawy i powrotem do Hammerlocke razem z dziewczyną.
Na wszelki wypadek uzbroił się w swój PokeDex, w ciemniejszych miejscach próbując przyświecać sobie słabym światłem jego ekranu niczym nieudolną latarką.
- Jest tu gdzieś więcej twoich znajomych? Możesz nas zaprowadzić? - zwrócił się do Zubata trochę niepewnie, próbując rozejrzeć po szerszej części jaskini w miarę możliwości. Szukał na początku głównie pod nogami, bo jeśli mieliby trafić na jakieś ranne Pokemony to pewnie tam by były, prawda? Jeśli nic nie znalazł, zadarł głowę, rozglądając się po suficie, w miarę możliwości, to jest: o ile światło jego maszynki w ogóle tam docierało. W końcu szukali nietoperzy, prawda? Może miały się świetnie, zwisając sobie do góry nogami w najlepsze?
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości