Vincent nie miał dobrego dnia. Już pomijając to całe święto zakochanych, które draniło go swoim istnieniem samo w sobie. Zazwyczaj po prostu je ignorował albo szedł do jakiegoś pubu upić się z daleka od własnej żony. Teraz nie musiał tego robić – raszpla została w Londynie, a on nawet nie próbował być miły na tyle, by wysłać jej jakąś kartkę czy kwiaty. Od samego rana chodził jakoś dziwacznie nabzdyczony i kilka razy nawet nawarczał na zbyt radosnych i psotliwych uczniów tego dnia. Wszystkiego nie polepszał też fakt, że dostał przydział pilnowania dzieciaków w Hogsmeade. No i, na samym końcu, jakby nadal było za mało – poślizgnął się na lodzie tu pod herbaciarnią i przejechał dupskiem po zimnym chodniku. Mało przystojnie, trzeba było dodać.
Bluzniąc pod nosem próbował się podnieść, a to wszystko oczywiście na oczach nikogo innego, jak Lesliego mcBride'a... Z którym nie rozmawiał praktycznie od temtego wieczora w dziale ksiąg zakazanych. Świetnie. Nic tylko się powiesić.
Walentynki 1939