Ech, Walentynki... Nawet w taki dzień Ignacy nie mógł być w centrum zainteresowania narzeczonej nawet przez jedną chwilę, bo w herbaciarni zawsze musiało się coś odjebać. Jak nie urok, to sraczka, jak to mówią. Tym razem wina nie leżała jednak po stronie niczyjego układu pokarmowego, na szczęście. Cóż, przynajmniej wywracający się na herbatce Gethen odwrócił uwagę wszystkich na tyle, by Larrain mógł niezauważony zakraść się i objąć Cecille w pasie, cmokając ją w policzek.
- Jak tam walentynkowy dzień, moja walentynko? Widzę, że chaos nigdy nie cichnie. - zażartował. Czy powinien iść sprawdzić, czy pracownicy Hogwartu, którzy trafili w samo centrum wspomnianego chaosu jeszcze żyli..? Łee, wyglądali całkiem ruchawo, a on miał akurat wolne. Poradzą sobie.
- Jak tam walentynkowy dzień, moja walentynko? Widzę, że chaos nigdy nie cichnie. - zażartował. Czy powinien iść sprawdzić, czy pracownicy Hogwartu, którzy trafili w samo centrum wspomnianego chaosu jeszcze żyli..? Łee, wyglądali całkiem ruchawo, a on miał akurat wolne. Poradzą sobie.
Walentynki 1939
