Ignacy nie mógł obiecać Cecille zamku, bo ten, w którym mieszkał, nie należał nawet do niego. Jedyne złoto jakie mógł jej zaoferować natomiast, było w postaci złotych pól pszenicy wokół jego hiszpańskiej hacjendy. Czy to było dużo, czy mało, to już nie jemu oceniać - ona musiała zdecydować, czy jest zainteresowana taką ofertą koniec końców.
- Daj spokój, nie są aż tak źli... Może trochę niezdarni, to prawda, ale nie można mieć wszystkiego. Zresztą, jeśli ktoś miałby w tej sytuacji narzekać, to nie ty, a ja, bo które z nas będzie ich później łatało, jak się poobijają, co? - parsknął, odsuwając się trochę, żeby panna Beaufort miała trochę więcej miejsca na te swoje manewry z deserami i herbatkami.
- Pomóc ci z czymś? - zaoferował się w końcu. Nie znał się na prowadzeniu herbaciarni, ale mógł jej chociaż podawać kubki albo filiżanki, prawda?
- Daj spokój, nie są aż tak źli... Może trochę niezdarni, to prawda, ale nie można mieć wszystkiego. Zresztą, jeśli ktoś miałby w tej sytuacji narzekać, to nie ty, a ja, bo które z nas będzie ich później łatało, jak się poobijają, co? - parsknął, odsuwając się trochę, żeby panna Beaufort miała trochę więcej miejsca na te swoje manewry z deserami i herbatkami.
- Pomóc ci z czymś? - zaoferował się w końcu. Nie znał się na prowadzeniu herbaciarni, ale mógł jej chociaż podawać kubki albo filiżanki, prawda?
Walentynki 1939
