Dla Cecille sporym krokiem było w ogóle zgodzenie się na te zaręczyny i ślub. Nie była typem, który szczególnie chciałby się wiązać na stałe a wszelkiego rodzaju zobowiązania wywoływały w niej ataki paniki. Nic więc dziwnego, że unikała tematu ślubu jak ognia, a gdy wreszcie ustalili względną datę... Cóż, wszystko szło nie do końca zgodnie z planem, ale jej to nie przeszkadzało. Czy wezmą ślub teraz czy za kilka miesięcy – nie czuła presji. Nie miała też pomysłu na to, jak mieli rozwiązać sytuację z jego pracą i jej malutkim mieszkankiem nad herbaciarnią. A teraz wszystko miało skomplikować się jeszcze bardziej.
— Kto by pomyślał, doktor Larrain za barem. — Parsknęła śmiechem, przygotowując kolejne drinki i dopiero wtedy dostrzegając sylwetkę Lesliego, który zasiadał przy jednym ze stolików z nikim innym, jak profesorem Roycem.
— Patrz, ktoś tu chyba zaczął ze sobą rozmawiać. — Zaśmiała się jeszcze raz, pokazując narzeczonemu parę, którą obserwowała przez chwilę.
Walentynki 1939
