Panna Beaufort ani trochę nie wątpiła w zdolności narzeczonego do rozlewania alkoholu. Ba, była święcie przekonana, że tak zdolnego barmana to ze świecą szukać w całym Hogsmeade. A to, że polewał do filiżanek od herbaty a nie kieliszków czy szklanek? No cóż, jaki barman taka zastawa? Parsknęła znowu, słysząc jego odpowiedź.
— Alkoholu tu nie mamy za dużo. To znaczy, dla klientów. — Zaśmiała się jeszcze raz pewna tego, że przynajmniej kilka razy doleją sobie tego dnia czegoś mocniejszego do herbaty. Zanim jednak to nastąpi, musiała poradzić sobie z zamówieniami, zaczęła od tego pierwszego.
— No, zerwali w trakcie przerwy na Yule. Z tego, co wiem, dziewczyna w końcu znudziła się czekaniem na obiecywany od lat ślub. Może i przykro, ale z drugiej strony to i tak chyba nie miało sensu. Skoro chcieli czegoś zupełnie innego. — Wzruszyła ramionami, po czym położyła na tacy trzy Napary wróżek i dwa Serniki kuguchara. Po chwili Colin niósł już zamówienie do stolika Ambrosii i Gethena.
— A z tymi co jest? — Spytała narzeczonego, wskazując właśnie na parę nauczycieli, którzy dostawali zamówienie.
Walentynki 1939
