Ech, Vincent i jego wieczne burmuszenie się o najdziwniejsze rzeczy. Teraz miał mu za złe, że chciał jechać do Londynu na jeden wieczór, naprawdę? Leslie był już dorosły, mógł robić co chciał, a jego były opiekun nie był przy tym jego matką!
- Od kiedy pilnujesz mojego planu zajęć, Royce? - fuknął cicho, nawet nie jakoś szczególnie tym faktem rozeźlony. Zachowywał się czasem jak jego starszy brat... Gdyby jego własny starszy brat był trochę bardziej stereotypowy, bo do Jessiego nie był podobny ani trochę.
Wzruszył lekko ramionami, kiedy Vincent zapytał go, czy naprawdę rozstał się z Rose. Głupie pytanie. Po co miałby go oszukiwać w takiej sprawie?
- No, tak jakoś wyszło. - mruknął.
Zostanie na wieczór w komnacie brzmiało bardzo kusząco, ale Leslie miał wrażenie, że powinien gdzieś jednak wyjść. Może poznać kogoś nowego? Kto wie, czy nie byłoby to dla niego dobre?
- Od kiedy pilnujesz mojego planu zajęć, Royce? - fuknął cicho, nawet nie jakoś szczególnie tym faktem rozeźlony. Zachowywał się czasem jak jego starszy brat... Gdyby jego własny starszy brat był trochę bardziej stereotypowy, bo do Jessiego nie był podobny ani trochę.
Wzruszył lekko ramionami, kiedy Vincent zapytał go, czy naprawdę rozstał się z Rose. Głupie pytanie. Po co miałby go oszukiwać w takiej sprawie?
- No, tak jakoś wyszło. - mruknął.
Zostanie na wieczór w komnacie brzmiało bardzo kusząco, ale Leslie miał wrażenie, że powinien gdzieś jednak wyjść. Może poznać kogoś nowego? Kto wie, czy nie byłoby to dla niego dobre?
Walentynki 1939