Samo to, że Leslie myślał o Vincencie jako osobie bardzo zdesperowanej było wręcz krzywdzące. Raoyce nie miał zwyczaju rzucać się na każdego z desperacją w oczach. Czy kiedykolwiek dał mu powód do takiego myślenia? Całe szczęście, że nie wiedział o tym, jakie zdanie miał o nim McBride, bo pewnie byłoby mu po prostu przykro. I być może nigdy więcej się do niego nie odezwa, kto wie?
— Jak chciałeś potańczyć to trzeba było iść do Trzech Mioteł. Robią tam jakąś potańcówkę. — Skomentował tylko, spoglądając na swoją czekoladę, znad której unosiły się drobne serduszka. A potem westchnął cicho i wyciągnął łapę w stronę ciasteczka, otwierając je, by wyciągnąć wróżbę. Ostatnie czego chciał to udławić się jakąś głupią karteczką.
[!ciastko]
Walentynki 1939