Cecille była zaradna, samodzielna, a do tego czasem zupełnie niepoprawna. Ignacemu talerzyk prawie wypadł z ręki, kiedy znienacka zadała mu tak poważne pytanie i to zupełnie bez ostrzeżenia. Chciała doprowadzić go do przedwczesnej śmierci, czy co? Nie miał nawet wystarczająco majątku, żeby dostała po nim przyzwoity spadek - zupełnie się nie opłacało.
- Nie wiem, czy to najlepszy moment, żeby dyskutować o takich sprawach. - odparł w końcu, chwilę później, posyłając jej krótki uśmiech. Była w pracy, mieli oboje mnóstwo rzeczy do zrobienia, a ona chciała jeszcze debatować o tym, jakie plany powinni zrobić na po wakacjach?
- Prawdę mówiąc, trochę nie spodziewałem się po tobie takiego pytania. Wydawałaś się raczej unikać tematu wcześniej. - zauważył też zaraz, kiedy dotarło do niego, że taka nagła zmiana zdania u panny narzeczonej była co najmniej podejrzana. Co ona tam kombinowała znowu?
- Nie wiem, czy to najlepszy moment, żeby dyskutować o takich sprawach. - odparł w końcu, chwilę później, posyłając jej krótki uśmiech. Była w pracy, mieli oboje mnóstwo rzeczy do zrobienia, a ona chciała jeszcze debatować o tym, jakie plany powinni zrobić na po wakacjach?
- Prawdę mówiąc, trochę nie spodziewałem się po tobie takiego pytania. Wydawałaś się raczej unikać tematu wcześniej. - zauważył też zaraz, kiedy dotarło do niego, że taka nagła zmiana zdania u panny narzeczonej była co najmniej podejrzana. Co ona tam kombinowała znowu?
Walentynki 1939
