Prawdę mówiąc, Vincentowi bliżej było do wraku człowieka niż desperata. Kiedy przestał się już dławić, otarł łzy, które pojawiły mu się w oczach od duszenia się i westchnął cicho, patrząc na zatroskanego McBride'a. Tak, życie byłoby zdecydowanie łatwiejsze, gdyby zapomniał o wszystkim i zwyczajnie nie rozmawiał z Lesliem o żadnych uczuciach. Nie musiał wcale słuchać głupich wróżb, szczególnie takich dodawanych do ciastek w herbaciarni dla dzieci.
— Nie. Nic nie jest w porządku. — Powiedział w końcu, przesuwając zgniecioną karteczkę w stronę Lesliego. — Umiem czytać ze zrozumieniem, McBride.
Przez chwilę siedział w milczeniu, patrząc się na swojego towarzysza i jakby walczył ze sobą, ostatecznie jednak tylko westchnął i sięgnął po tą białą czekoladę. Bo co innego miał zrobić? Przecież nie powie mu, co do niego czuje. Na pewno nie na środku herbaciarni.
Walentynki 1939