Cecille znała go na tyle, żeby wiedzieć w jaki sposób reagował na różne sytuacje. I chociaż z taką jeszcze nie mieli do czynienia, nie była w sumie zaskoczona jego głupią radością. Przynajmniej nie jakoś szczególnie mocno. Nie zmieniało to jednak faktu, że ona sama nie była w tej chwili szczęśliwa. Nie była też nieszczęśliwa, ku własnemu zdziwieniu. Może jeszcze nie do końca wszystko do niej dotarło? A może to właśnie ta jego reakcja sprawiła, że podeszła do tego dużo spokojniej? Spojrzała na niego gdy się odezwał i chociaż próbowała zachować groźną minę, w pewnym momencie po prostu parsknęła.
— Nie przesadzajmy, nie jestem chora. — Przewróciła oczami, po czym podsunęła kolejny serniczek na tacę do zabrania przez Colina, a potem ponownie spojrzała na narzeczonego z głupim uśmiechem na ustach. — Ty lepiej przyspiesz z tymi talerzami a nie wysyłasz mnie na przerwę, co?
Walentynki 1939
