Nauczenie się zasad, sprawdzenie, czy nie brakuje pionków... Tak, tak, mogli to załatwić w wolnej chwili. Leslie nie zamierzał się opierać, bo i czemu miałby? W końcu to tylko koleżeńskie spotkanie związane z grami planszowymi, prawda? Nic więcej?
- Och. Brzmi interesująco. - przyznał, krótko kiwając przy tym głową w ramach potwierdzenia swoich słów. Chwilę później nabił na widelczyk kolejny owoc, tym razem kawałek truskawki, zamoczył go w czekoladzie i... Zawahał się na moment, po czym uniósł widelec lekko, jakby pokazując swoją zdobycz Royce'owi.
- Chcesz trochę? - padło pytanie, zadane rzecz jasna, w dobrej wierze i całkowitej niewinności. Nie chodziło mu nawet o to, żeby Vincent jadł z jego widelca, nie! Po prostu miał w swojej misce więcej owoców i mógł się nimi podzielić, to wszystko, słowo honoru!
- Och. Brzmi interesująco. - przyznał, krótko kiwając przy tym głową w ramach potwierdzenia swoich słów. Chwilę później nabił na widelczyk kolejny owoc, tym razem kawałek truskawki, zamoczył go w czekoladzie i... Zawahał się na moment, po czym uniósł widelec lekko, jakby pokazując swoją zdobycz Royce'owi.
- Chcesz trochę? - padło pytanie, zadane rzecz jasna, w dobrej wierze i całkowitej niewinności. Nie chodziło mu nawet o to, żeby Vincent jadł z jego widelca, nie! Po prostu miał w swojej misce więcej owoców i mógł się nimi podzielić, to wszystko, słowo honoru!
Walentynki 1939