Panna Beaufort faktycznie była dość uparta, jakby się nad tym zastanowić. Nic więc dziwnego w tym, że doktor Larrain spodziewał się po niej takiego a nie innego zachowania. Ona sama musiała mu przyznać rację, chociaż nie zamierzała tego zrobić na głos. Wystaczyło, że przyznała to w myślach – nie musiał o wszystkim wiedzieć, tak?
— Nie zaprowadziłoby mnie to raczej daleko. — Zaśmiała się cicho, odkładając kolejne zamówienie na porcję i przy okazji przysuwając się do tego swojego uzdrowiciela bliżej. Cmoknęła go przy tym w policze. — Całe szczęście, że nic mi nie jest, bo pewnie nie pozwoliłbyś mi wyjśc z łóżka przez tydzień. Jak tak teraz o tym myślę, to może powinnam trochę poudawać?
Walentynki 1939
