Zdaniem Lesliego cała sytuacja była po prostu zabawna, a zawstydzenie Vincenta jakoś zupełnie mu się nie udzieliło tym razem. Bo przecież nie robili nic nieodpowiedniego, prawda? Znaczy, nie jakoś szczególnie. Ot, żarty, nic więcej.
- Nie mamy za dużo opcji do wyboru w Hogsmeade. Nie każdy może jeździć sobie do Londynu raz w tygodniu. - spojrzał na niego spod uniesionych wyżej brwi, ale szybko dało się zauważyć, że jedynie się z nim droczył. Wiedział przecież, że Royce był zapracowany i pewnie nie miał czasu na wypady do londyńskich herbaciarni.
- Miło się czasem oderwać od szkolnych problemów i posiedzieć nad kubkiem czegoś ciepłego. - dodał, wzruszając lekko ramionami. Nawet jemu potrzeba było czasem odrobiny odpoczynku.
- No i zawsze jest tu z kim porozmawiać. W zamku wszyscy wiecznie gdzieś pędzą... Atmosfera herbaciarni jest zupełnie inna. - wyjaśnił, trochę speszony tym nagłym wylewem własnych przemyśleń i aby ów fakt ukryć, wsadził sobie do buźki banana w czekoladzie.
- Nie mamy za dużo opcji do wyboru w Hogsmeade. Nie każdy może jeździć sobie do Londynu raz w tygodniu. - spojrzał na niego spod uniesionych wyżej brwi, ale szybko dało się zauważyć, że jedynie się z nim droczył. Wiedział przecież, że Royce był zapracowany i pewnie nie miał czasu na wypady do londyńskich herbaciarni.
- Miło się czasem oderwać od szkolnych problemów i posiedzieć nad kubkiem czegoś ciepłego. - dodał, wzruszając lekko ramionami. Nawet jemu potrzeba było czasem odrobiny odpoczynku.
- No i zawsze jest tu z kim porozmawiać. W zamku wszyscy wiecznie gdzieś pędzą... Atmosfera herbaciarni jest zupełnie inna. - wyjaśnił, trochę speszony tym nagłym wylewem własnych przemyśleń i aby ów fakt ukryć, wsadził sobie do buźki banana w czekoladzie.
Walentynki 1939