To zadziwające, że Leslie, który zawsze zawstydzał się pierwszy i przy byle okazji, tym razem nie dostrzegał tego, jak bardzo nieodpowiednie to wszystko było. Vincent byłby w szoku, gdyby nie to, że w tej chwili próbował się doprowadzić do porządku. Kiwnął tylko głową, bo faktycznie w Hogsmeade nie było wielkiego wyboru w lokalach tego typu. Z drugiej strony, była to mała wioska, w której i tak było ju zdecydowanie za dużo sklepów i pubów, jak na jego gust. A potem zmarszczył brwi i spojrzał na Lesliego trochę obrażony.
— Nie każdy ma tyle czasu, żeby wychodzić na miasto co tydzień. — Odgryzl się tylko, popijając czekoladą. Bo prawdę mówiąc, nie pamiętał kiedy ostatnio wyszedł do jakiegoś pubu, restauracji czy herbaciarni. Zwyczajnie nie miał kiedy, jego kalendarz był już i tak wypełniony po brzegi. A ciągłe podróżowanie pomiędzy Londynem a Hogwartem zabierało mu resztę wolnego czasu, jaki mógłby mieć.
— Z tego, co wnioskuję dobrze dogadujesz się z narzeczoną Larraina. Faktycznie wygląda na osobę, która ma dużo do powiedzenia.
Walentynki 1939