Subject İnformation
Author Irysek Replies 86
Share Views 1
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
IrysekWalentynki 1939
#41
Vincent definitywnie powinien był go przeprosić, bo zachowywał się dziś w stosunku do Lesliego bardzo nie w porządku. A McBride nawet nic mu nie zrobił! Ba, pomógł mu wstać, kiedy tamten wywalił się na środku drogi jak ostatnia łamaga, ryzykując przy tym obiciem własnego tyłka. Zero wdzięczności. I jeszcze teraz patrzył na niego jak na jakiegoś degenerata! I za co? Za to, że chciał poznać nowych ludzi? Co w tym takiego szokującego?
- Czego się nie spodziewałeś? Że chciałbym czasem wyjść na jakąś imprezę, potańczyć i poznać nowe osoby? Nie wiem, może jednak nie jestem aż takim nudziarzem i odludkiem, za jakiego mnie masz. - odparł, nabzdyczony. Czy Royce naprawdę miał go za aż takiego aspołecznego i beznadziejnego, że nie potrafił go sobie wyobrazić na przyjęciu w jakimś klubie muzycznym?
#42

Cecille, chociaż bardzo się przed tym broniła, miała tendencję do przywiązywania się do innych ludzi. Zwalczała ją dość mocno przez wiele lat, a potem... potem osiadła w Hogsmeade i nie potrafiła przestać martwić się ludzi pokroju McBride'a. Czy to wina tego, że tak dużo czasu spędzała z Larrainem, który był dobrym ojcem całej hogwardzkiej rodziny? A może po prostu taka już była i tyle? Cóż, wiadomym było tylko tyle, że czasem musiała niańczyć ludzi starszych od niej samej, jak właśnie Leslie.

— Wydaje mi się, że już trochę za pózno na ucieczkę. — Powiedziała, kończąc zamówienie dla tej pary imbecyli. W miseczce mcBride'a znalazło się więcej owoców, niż ustawa przewidywała. Głównie truskawek i bananów, Cecille miała wrażenie, że je lubił. Czy faworyzowała go? Być może trochę.

— Myślisz, że zostanie w Hogwarcie na dłużej? Weasleyówna musiałaby chyba przenieść się na stałe do Hogsmeade, jeżeli mieliby żyć razem. No i coraz mniej osób mieszkałoby w zamku, co pewnie jest kłopotliwe... — Dziwnie zamilkła, wydając zamówienie Royce'a i Lesliego Colinowi, a potem westchnęła pod nosem.

#43

Może i by go przeprosił, gdyby faktycznie miał za co. Leslie zachowywał się tak, jakby w ogóle nie brał pod uwagę uczuć Vincenta. Które swoją drogą chyba nie mogły być bardziej oczywiste! Royce przynajmniej nie szukał sobie jakiejś innej dupy zaraz po tym, jak... Właściwie sam już nie wiedział, co było między nimi. Może faktycznie wszystko sobie wymyślał? W końcu McBride nie wydawał się być szczegolnie zainteresowany, wtedy w dziale ksiąg zakazanych.

— Ty udajesz głupiego, czy próbujesz ze mnie zrobić debila? Wszyscy wiedzą, że na takich randkach chodzi o jedno i na pewno nie oznalezienie sobie przyjaciela. Nie sądziłem, że jesteś typem szukającym wrażeń na jedną noc, McBride. — Dodał w końcu, chcąc powiedzieć coś jeszcze ale przerwał im Colin z doniesieniem zamówienia. Zamilkł więc tylko, obserwując swoją czekoladę, z której strzelały małe serduszka. Super męskie zamówienie, nie ma co.

#44
Cecille definitywnie za dużo czasu spędzała z tą bandą z Hogwartu i zrobiła się przez to miękka. Nie, żeby Ignacemu to przeszkadzało, wręcz przeciwnie, ale przynajmniej część jej znajomych (dla przykładu taki Blair chociażby) wyśmiałaby ją z tego powodu momentalnie. Pytanie tylko, czy panna Beaufort w ogóle przejmowała się jeszcze ich zdaniem na swój temat?
- No właśnie, za późno. Żadnego uciekania sprzed ołtarza, tak? - przypomniał jej, posyłając znaczące spojrzenie znad oprawek okularów, jednocześnie sięgnąwszy po kolejną filiżankę, wymagającą ustawienia na tacce. Czy te zamówienia miały kiedykolwiek się skończyć?
- Liczę, że oboje zostaną. Nie wiem, czy planują od razu ślub i dzieci, Ambrosia wydaje się zaangażowana w swoją karierę. - stwierdził ostatecznie. Nie, żeby kiedyś z nią o tym na poważnie rozmawiał, ale takie po prostu odnosił wrażenie. Że nie rzuciłaby posady z dnia na dzień, żeby zostać panią domu.
#45
Leslie nie wiedział nawet, że Vincent miał wobec niego jakieś uczucia! To było bardzo nie fair, wymagać od niego, żeby brał pod uwagę coś, o istnieniu czego nie miał na dobrą sprawę pojęcia. Wiedział, że Royce był samotny i trochę zdesperowany, to prawda, ale nie podejrzewał, że mógłby czuć coś poważniejszego bezpośrednio do niego.
Aż się zapowietrzył, kiedy Vincent zaczął wygadywać tak bezczelnie niekulturalne rzeczy, a chwilę później dodatkowo oblał rumieńcem, aż po czubek nosa. Nie pamiętał nawet, czy udało mu się poprawie wydukać podziękowania dla Colina, który przyniósł im zamówione napoje i słodycze.
- W-w gazecie pisali, że to... Przyjęcie towarzyskie z tańcami. - wydusił w końcu, kiedy kelner zniknął już z pola widzenia. Skąd mógł wiedzieć, że ludzie wykorzystują takie niewinne imprezy do tego typu poszukiwań?!
#46

Prawdą było to, że panna Beaufort niewiele robiła sobie z tego, co o niej myśleli inni. Od dawna żyła po swojemu, według własnego widzi mi się i nikomu nic do tego! Jedyną osobą, której zdanie jakkolwiek się dla niej liczyło był właśnie ten jej niepoprawny narzeczony. To nie tak, że nie poradziłaby sobie z tym, gdyby coś mu się w niej nie podobało – znała swoją wartość i była dość pewna siebie. Ale faktycznie jego w ogóle chciałaby wysłuchać i może nawet spróbowałaby zrozumieć. To już coś, tak?

— Skoro już jesteśmy w temacie. Myślałeś o tym, jak zorganizujemy nasze życie po ślubie? — Spytała cicho, robiąc na chwilę przerwę od zamówień i spoglądając na niego uważnie. Do tej pory obydwoje zbywali ten temat na zmiany, ale... Teraz trzeba było w końcu coś z tym zrobić. Nie mogli tego odkładać w nieskończoność, niestety.

#47

Samo to, że Leslie myślał o Vincencie jako osobie bardzo zdesperowanej było wręcz krzywdzące. Raoyce nie miał zwyczaju rzucać się na każdego z desperacją w oczach. Czy kiedykolwiek dał mu powód do takiego myślenia? Całe szczęście, że nie wiedział o tym, jakie zdanie miał o nim McBride, bo pewnie byłoby mu po prostu przykro. I być może nigdy więcej się do niego nie odezwa, kto wie?

— Jak chciałeś potańczyć to trzeba było iść do Trzech Mioteł. Robią tam jakąś potańcówkę. — Skomentował tylko, spoglądając na swoją czekoladę, znad której unosiły się drobne serduszka. A potem westchnął cicho i wyciągnął łapę w stronę ciasteczka, otwierając je, by wyciągnąć wróżbę. Ostatnie czego chciał to udławić się jakąś głupią karteczką.


[!ciastko]
#48
Odważ się być sobą, wyznaj swoje uczucia, wyjdzie ci to na dobre.
#49
Cecille była zaradna, samodzielna, a do tego czasem zupełnie niepoprawna. Ignacemu talerzyk prawie wypadł z ręki, kiedy znienacka zadała mu tak poważne pytanie i to zupełnie bez ostrzeżenia. Chciała doprowadzić go do przedwczesnej śmierci, czy co? Nie miał nawet wystarczająco majątku, żeby dostała po nim przyzwoity spadek - zupełnie się nie opłacało.
- Nie wiem, czy to najlepszy moment, żeby dyskutować o takich sprawach. - odparł w końcu, chwilę później, posyłając jej krótki uśmiech. Była w pracy, mieli oboje mnóstwo rzeczy do zrobienia, a ona chciała jeszcze debatować o tym, jakie plany powinni zrobić na po wakacjach?
- Prawdę mówiąc, trochę nie spodziewałem się po tobie takiego pytania. Wydawałaś się raczej unikać tematu wcześniej. - zauważył też zaraz, kiedy dotarło do niego, że taka nagła zmiana zdania u panny narzeczonej była co najmniej podejrzana. Co ona tam kombinowała znowu?
#50
To nie tak, że Leslie uważał go za osobę z gruntu zdesperowaną. Po prostu podejrzewał, że musiało mu być źle w życiu i czasem takie długofalowe poczucie nieszczęścia potrafi skłonić człowieka do podjęcia pochopnej decyzji i próby pocałowania kolegi z pracy w ciemnej części biblioteki.
- W Trzech Miotłach nie wypada, wszystkie dzieciaki tam chodzą. - mruknął trochę smętnie. Z kim miałby tańczyć, skoro większość gości dzisiejszego wieczora to będą uczniowie? Bardzo niezręczne.
Obserwował przez chwilę jak Royce mocuje się z ciasteczkiem, a kiedy tamten wydobył wreszcie karteczkę z wróżbą, Leslie wyciągnął szyję, chcąc zajrzeć co tam kolega wylosował.
- Jakaś dobra wróżba? - zagadnął.




Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości